2014.02.01// P. Rączka
Znak czasu dosięgnął w ostatnim czasie federację UFC. Georges St-Pierre zawiesił swoją karierę, Anderson Silva przegrał dwie walki z rzędu, Dominick Cruz stracił swój pas przez ciągłe kontuzje, a królewska kategoria nie ma topowych zawodników. Zapewne jeszcze kilka mniej lub bardziej istotnych cech jeszcze by się znalazło, które potwierdziłyby fakt, iż można mówić o tym, że nadszedł czas w którym rodzą się nowe gwiazdy w największej federacji MMA na świecie.
Dana White nie obawia się tego, że doszło do dużych przetasowań w jego stajni. Jak sam twierdzi – jest to naturalna kolej rzeczy i nie ma ona żadnego wpływu na to, że MMA na tym ucierpi. Choć stare gwiazdy odchodzą, ciągle pojawiają się nowe, które swoją osobą przyciągają widzów w systemie Pay-Per-View.
- Do czasu, gdy Anderson Silva kopnął Vitora Belforta w twarz, nikogo nie interesował. Wtedy wybuchł i stał się wielką gwiazdą. Teraz każdy mówi, że nie żyjemy, gdy on odejdzie. Co się stało? To jest zawodowy sport. Są możliwości dla sportowców. Zawsze jest kolejny, kolejny i kolejny gość – powiedział White.
- W ciągu jednej nocy gwiazdą został Alexander Gustafsson. Wszyscy ludzie psioczyli, że zorganizowaliśmy tę walkę. Nie zrobiliśmy rewanżu, a oni powiedzieli: „Co, k****? Jak może nie być rewanżu?”. Anthony Pettis, jeżeli pozostanie zdrowy, będzie wielką gwiazdą. Ronda Rousey jest wielką gwiazdą, prawdopodobnie jedną z największych gwiazd UFC w tej chwili – dodał.